niedziela, 12 lipca 2020

Lipcowo-ekspresowo cz.I

Lipcowy wyjazd był nieco spontaniczny i w związku z tym krótki. Z jednej strony chcieliśmy jeszcze przed zlotem zobaczyć nasz wiejski ogród w pełni lata, z drugiej strony W. chciał się rozliczyć z majstrami, no i oczywiście zobaczyć efekty prac, jeśli w ogóle było co "zobaczać". Urlopu nie mieliśmy, W. w poniedziałek musiał się stawić na planie kolejnego odcinka Mai w Ogrodzie, więc konieczny był niedzielny powrót.
Wyjechaliśmy w piątek po południu, korzystając z dawno nieużywanej procedury odbioru mnie z miejsca pracy przez W., który z fasonem i z psami, poprzedzany przez dwa radiowozy (przypadkowo) podjechał przed 16.00, tym razem autem dużym. Auto duże dlatego, że musiał wziąć kilka elementów drewnianych, które nie mieściły się na Toyocie, a poza tym zabrał kolejną arcyciekawą konstrukcję metalową autorstwa pana Zbynka, która miała być podporą na róże, ale zważywszy rozmiary konstrukcji, nieco tylko mniejszej od Wieży Eiffla stwierdziłam, że tak wielkiej róży jeszcze nie wynaleziono. Poza tym wieźliśmy kolejne wory zrębek i kilka skrzynek roślin.

Było ciepło, w samochodzie wręcz gorąco, z nieznanych powodów nadmuch działał tylko w wersji grzania. W. zapytany o ten fenomen odparł, że wentylacja była sprawdzana u mechanika i pewnie znów się coś popsuło. Otworzyłam zatem okna starym sposobem i ruszyliśmy. Na wyjeździe z Warszawy oczywiście tłum, przemieszczaliśmy się powoli do zjazdu na autostradę. Potem już było nieco lepiej, dojechaliśmy do stałego punktu odpoczynkowego czyli na Orlen, gdzie tym razem bufet był czynny, W. zamówił dania obiadowe, bo głodni byliśmy solidnie. Moim jedynym kryterium wyboru menu było to, że ma być niesłone.
Trochę się zeszło, bo czekaliśmy ze 25 minut na posiłek, psy zostały wyspacerowane i zatankowane. Przy okazji zwróciłam uwagę W., że przy pokrętle od nawiewu pali się czerwona lampka, więc może ktoś przestawił na grzanie i stąd ten egzotyczny klimat w aucie. Po zajęciu miejsc w samochodzie W. dostrzegł, że faktycznie da się wyłączyć grzanie i nawiew działa jak trzeba. Dlaczego sam tego nie wyłączył wcześniej to nie wiem. 

Dalej jechało się już przyjemnie, bez tłoku. Zębas umościł się między nami, bo wreszcie miał sporo miejsca na przednim siedzeniu. Widzieliśmy ile wody spadło na mijane okolice, pola miejscami zalane, rowy pełne, a nad wszystkim unosił się nieznośny smrodek zgnilizny. Azot w nawozach, które spłynęły z pól powodował intensywne gnicie resztek roślinnych i tworzył atmosferę wazonu, w którym zbyt długo stały kwiatki.

Na miejsce dotarliśmy około 20.00 i oczywiście od razu rzuciliśmy się w ogród. Trawa wyrosła zieloniutka, w zasadzie można było ponownie kosić.  Kolejne róże rozkwitły, lilie pod pąkiem...

Ale to co nas powaliło przede wszystkim to werandowe ramy okienne. Były już częściowo wstawione, tzn. te, które będą zainstalowane na stałe.  I były spełnieniem marzeń W. A ja wybałuszyłam oczy, że coś takiego można było zrobić mając za wytyczne jedynie bazgroły W. Wiesio, czyli nasz majster okienny wykonał dzieło.






W. chodził, macał, podziwiał i wreszcie skonkludował: jak się wprawi kolorowe szybki, to będzie jak w "kościole" jakimś.

Zachwyceni poszliśmy na dalszą wycieczkę, choć ja zauważyłam piękny zachód słońca, więc  przerwałam zwiedzanie i szybko wydłubawszy aparat z plecaka,  polazłam na pola za sąsiadem z drugiej strony SN. Zboże już dojrzewało, komary żarły, w dołku ziemia była mocno mokra. Podkręciłam się tam kwadrans i wróciłam do domu. 








Rozmieściłam jedzenie w lodówce i w sieni, obejrzałam z niepokojem, że kołatek wpiernicza nam znów sufit w sieni, o czym świadczyły stosiki trocin na podłodze i usiadłam przy herbacie. W. łaził jak opętany po ogrodzie, psy razem z nim. Powoli zapadał zmierzch, mnie dopadło zmęczenie całego dnia, więc uznałam, że najlepiej będzie zagrzebać się w ściółkę i poczekać co przyniesie c.d., który miał wkrótce n.


24 komentarze:

  1. Cudowna ta weranda i ogród i wszystko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Nieznajomy(a) :-) Weranda zaskoczyła mnie absolutnie. Rodziła się w bólach, ale efekt jest znacznie powyżej oczekiwań :)

      Usuń
    2. U mnie pokazywało podpis...AlaSz

      Usuń
  2. To cudnie W wymyślił. Szczęka opada, a jeszcze jak witrażyki uda się założyć, to miodzio ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, W. z witraży zrezygnował, więc będą po prostu docięte kolorowe szybki. Zastanawiam się, jakie drzwi majster wymyślił...

      Usuń
  3. No fiu fiu wróbelku.Ja bym tam zamieszkała. Póki co luksusowy jakby pokoik powstanie. Zuziu walczcie z tym kołatkiem, bo drewna przybywa. Jacy zdolni ludzie mieszkają w małych miejscowościach. Czas płynie wolniej i chce się cyzelować. Pięknie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mesiu, W. już chciał kanapę wynosić i tam spać, na szczęście potworne komary odwiodły go od tego zamiaru :) Co do kołatka to albo skończy się na wymianie całego sufitu, chyba że znajdziemy jakąś chemię, która zadziała. Tak, mogę powiedzieć z czystym sumieniem: pięknie wyszło. Dziękujemy!

      Usuń
    2. Na kołatka podobno terpentyna ze strzykawki podawana do dziurek.
      /MaGorzatka/

      Usuń
    3. No już żeśmy ćwiczyli z tą strzykawką. Niestety on się wygryza w obie strony, więc to słabo działa. Zresztą dziurek już jest pieryliard. Myślimy nad zaklejeniem całego sufitu folią budowlaną, wkładając między sufit a folię jakiś materiał nasączony środkiem owadobójczym. A potem uciec.

      Usuń
  4. Oj tam, oj tam..... Jak kolorowe, to mogą udawać witrażyki. I tak będzie cudnie. Te puste miejsca będą takie same?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, okna są już gotowe, ale majster kombinuje z mocowaniem, żeby się otwierały.

      Usuń
  5. Weranda przepiękna. Kolorowe szybki i dodatki stworzą niepowtarzalny klimat. Justyna Paputowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, no Ty byś umiała dobrać to i owo :) Bardzo jestem ciekawa, jak z tymi szybkami wyjdzie.

      Usuń
  6. Oglądałam wczoraj filmiki, a dzisiaj na spokojnie dokończyłam czytanie... Podobał mi się ten wirtualny spacer po Waszym ogrodzie i mam nadzieję, że jeszcze coś nagrasz. A werandowe ramy okienne... Cud, miód i orzeszki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo, spróbuję jeszcze coś nagrać, jak rozkminię ustawienia :) Ramy wyszły niesamowicie to fakt. Już mamy szkło na szybki i pewnie za jakiś miesiąc będzie wstawianie gotowych okien

      Usuń
  7. Przeczytałam w końcu wszystko od początku a niektóre opowieści nawet dwa razy. Co by tu jeszcze dodać, jest prześlicznie a weranda jak na starych fotografiach i nie dziwię się, że chcesz tam sypiać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata Narolewska23 lipca 2020 19:01

      To pisała Beata...nie wiem czemu znowu jestem anonimowa :)

      Usuń
    2. Beatko dziękuje! Na razie sypiać nie ma na czym, ale widać już, że marzenie W. się spełnia :)

      Usuń
  8. Zuziu, jak zawsze Pięknie, Piękniście, Cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wracam, czytam każdy szczegół ponownie oglądam, oj powiem Ci dajesz radość ludziom he, he przynajmniej takim jak ja. Zakochałam się w werandzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misiu, Twoja radość jest i moją radością. Weranda to teraz moje ulubione miejsce relaksu.

      Usuń
  10. No piękna ta weranda. Bardzo klimatyczna.

    OdpowiedzUsuń