niedziela, 9 maja 2021

Majowo-...ujowo cz. I

 Jak tytuł głosi, majówka w tym roku kompletnie się nie udała. Nic nie poszło tak jak powinno. Od niezaczętego remontu, który wstrzymał mi spotkanie z Gośćmi począwszy, a na pogodzie skończywszy.

Ale po kolei: w piątek przedmajówkowy dostałam nakaz pracy zdalnej z uwagi na przebyte szczepienie. Po szczepieniu kompletnie nic mi nie było, nie miałąm żadnych objawów czegokolwiek niepokojącego, ale skorzystałam z okazji, ponieważ łatwiej było mi zebrać graty na spokojnie i zostawić dom we względnym ładzie. 

W. oczywiście też miał normalny dzień pracy, a zatem jakieś informacje o 14.00 jako o domniemanej godzinie wyruszenia od razu włożyłam między bajki. Ale ta godzina wyjazdu i z mojej strony była nierealna, bo telefon służbowy sie urywał.

Finalnie, po załadowaniu  roślin, zwierząt oraz jakichś elementów niezbędnych do bytowania ruszylismy około 20.00 Postanowiliśmy pojechać tą trasą, którą W. przemierzał poprzednim razem, ale już wybrać właściwy zjazd z S17. W tym celu  zaufaliśmy nawigacji w moim telefonie i zasuwaliśmy na pewniaka. Dotarliśmy do Wisłostrady, następnie mostem Siekierkowskim na drugą stronę. A potem jechaliśmy coraz dalej i dalej opłotkami aż chyba za Otwock. Wreszcie, kedy już zaczełam tracić nadzieję, naszym oczom ukazał się wjazd na trasę. 

Na trasie dość tłoczno, ale jechało sie sprawnie, dotarlismy bez przeszkód do zjazdu na Kock i dalej już do Radzynia. Na droge do Wisznic wjechaliśmy dokładnie z przeciwnej strony niż wtedy, gdy jedziemy tradycyjnie.

Po drodze W. zjechał na stację w celu zatankowania, ja odsikałam psy, Wańkę już trzeba wstawiać do samochodu, więc było trochę zamieszania. Wsiedliśmy  i ruszyliśmy. Po jakichs 3 kilometrach W. zaklął szpetnie i stwierdził, że nie wie, gdzie ma portfel. No wspaniale. Doszlismy do wniosku, że pewnie został na dachu samochodu w chwili ruszenia spod stacji, a teraz jest nie wiadomo gdzie. Zawrócilismy i w nocnych ciemnościach patrzyliśmy jak sroki na drogę oświetlaną reflektorami. Na stacji W. zapytał obsługę o ewentualne znalezisko, ale obsługa zaprzeczyła żeby ktokolwiek cokolwiek. Ja już miałam w myślach spazmy z nerwów. W. wsiadł bez słowa za kółko i pojechaliśmy do celu. 

Na miejscu wypakowalismy umęczone psy i koty, które grzecznie przespały całą drogę. W domu niestety był przeraźliwy bałagan, który zostawił W. po poprzednich samotnych pobytach ,ale ja byłam tak zmeczona, że już mi sie nie chciało awanturować. W. jeszcze rozpalił pod kuchnią, a ja wpełzłam w piżamę i walnełam sie spać.  W. też zasnął po jakimś czasie, a ja pomyślałam potem, że w obliczu wypadku z portfelem to ja bym chyba nie mogła oka zmrużyć. A przynajmniej zablokowałabym kartę w banku.  W. jak podejrzewam nawet nie wie na jaki numer należy zadzwonić w takim wypadku. O ile w ogóle wie, że należy zadzwonić. 

No ale rano następnego dnia ( nie żeby pędził w jakimś pośpiechu) W. odszukał zgubę wśród doniczek z roślinnością na pace samochodu. Więc to chyba było ostrzeżenie, zeby nie tankować na stacji na "O". Ale nastepny dzień w połaczeniu z kolejnymi, bo doprawdy nie ma o czym pisać, będzie odnotowany, gdy c.d. z wielkim wysiłkiem n.





 

15 komentarzy:

  1. Dobrze, że portfel się znalazł. Ostrzeżenie, że człowiek musi żyć w mniejszym stresie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zuziu im człowiek starszy tym częściej takie przypadki nam się zdążają, dobrze że finał opowieści szczęśliwy.
    U nas też weekend majowy był masakryczny. Co tam było minęło, i taka pogoda niech nie wraca.
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, zmęczenie, zakręcenie, za dużo na głowie. Dobrze jest miec przestrzeń ładunkową w samochodzie :) Pogoda była katastrofalnie do bani z wyjatkiem ostatniego dnia. Chyba pierwsza taka beznadziejna majówka.

      Usuń
  3. Miło znowu poczytać bloga :-). Współczuję portfelowych nerwów, znam ten ból :-)). Też czekam na więcej, ogród już na pewno kwitnie.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Dorotko, i mnie miło że zaglądasz :) W zasadzie je się zdenerwowałam bardziej niż W. A ogród...raczej nie zachwycił.

      Usuń
  4. Stary to wręcz LUBI się położyć spać, jak ma zmartwienie, bo mówi, że wtedy mu przychodzą do głowy pomysły rozwiązania problemu. Tak że ja szaleję, płaczę i snuję czarne scenariusze, a on idzie spać. Ach, święta cierpliwości.
    Na "O" nie tankować. Gdyż ***** ***
    /MaGorzatka/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie W. ma zamiłowanie do spania i system nerwowy zupełnie od innej małpy niż ja. No własnie, ***** *** i w ogóle.

      Usuń
  5. To u nas tak samo: stres i zmartwienia nie dają mi spać, a M. się walnie do łóżka i za 5 sekund śpi.
    M. kiedyś odłożył telefon na dach samochodu, gdy wyjeżdżaliśmy wieczorem z działki. Gdy się zorientował, wracaliśmy go szukać po ciemku w wysokiej trawie. Dzwoniłam i dzwoniłam do niego, z nadzieją, że coś gdzieś zabrzęczy i zaświeci się światełko ekranu. Ale obawialiśmy się, że M. zwyczajowo wyciszył tel. po godzinach pracy. Na drugi dzień i po przejechaniu ponad 100km telefon znalazł się zaklinowany za relingiem dachowym akurat na klawiszu służącym do odbierania połączeń. Na szczęście alarm niewyłączonego budzika odzywał się co jakiś czas i regularne buczenie zwróciło uwagę chłopaków na budowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety! No to już mistrzostwo :) Generalnie kto z W. się zadaje, ten przygody ma. Nasze wyprawy na lub ze wsi rzadko kiedy odbywają się bez dodatkowych atrakcji.

      Usuń
  6. Zaglądam również, czytam. Jestem na bieżąco ;-) Przygody podnoszące mocno adrenalinkę-ską my to znamy :-))))) Czekam na c.d. z utęsknieniem. Pozdrawiam cieplutko (evluk)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajrzałam z nadzieją, że będę maiła co czytać i ogladać a tu posucha. Wrócę za jakiś czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja też, nieustająco :-).
    Dorota

    OdpowiedzUsuń