niedziela, 7 lipca 2024

Z wiosną wraca nadzieja cz. II

 Spałam całkiem nieźle zważywszy na nowe otoczenie. W, zadzwonił, że dotarł i że wkrótce jedzie w kierunku województwa wielkopolskiego. W RL zapowiadali opady deszczu, zatem po kawce ruszyłam raźno do ogrodu, chcąc wykorzystać ciepłe przedpołudnie. Jak co roku zaczęłam odbadylanie wokół domu, tak żeby w najbliższym obejściu było już w miarę.  Uprzątnęłam rabaty pod oknem, a potem dalej frontowe. Ziemia była wilgotna i przyjemna w dotyku. Sporo roślin już wylazło, krokusy i przebiśniegi przekwitły. Obcięłam odrosty u trzmieliny, zanotowałam że wykopany przez W. nawrot jednak tu i ówdzie odbijał. Niestety budleje wyglądały na trupy. 





 Podczas monotonnej pracy podśpiewywałam sobie coś tam pod nosem i nie zauważyłam, że weszła Bożenka z młodsza wnuczką Laurą.  Pogadałyśmy chwilę, Bożenka zadeklarowała, że jak coś trzeba to mam mówić, bo codziennie ktoś jest w Wisznicach i może jakieś zakupy zrobić. Zaczęło padać, więc pożegnałyśmy się. Weszłam do domu i okazało się, że jest już 13.00!  Odgrzałam przywieziony z miasta żurek, następnie wykąpałam się, nakarmiłam tłumnie przybyłe koty tambylcze i z uczuciem dobrze wykorzystanego czasu walnęłam się do łóżka z książką. 

Po jakimś czasie zapukała Bożenka, umownie zapukała, bo Bożenka od progu woła ale nie puka. Przyniosła ciasto i z okrzykiem "O, jak czysto!" usiadła przy kuchennym stole. Zrobiłam kawę, Bożenka wspomniała kawę, którą dostała od nas wśród prezentów świąteczno-noworocznych. Stwierdziła, że miała taki orzechowy posmak. No tak, bo była aromatyzowana. Największy news jaki Bożenka przyniosła to to, że progenitura SN chce się tu przeprowadzać, ponieważ właściciel stancji, gdzie teraz mieszka z mężem ma zamiar sprzedać dom.

No i wyjaśnił się powód dewastacji lilaków. Planowany jest bowiem remont starej chaty SNa, czyli Domu Złego. No i tak. Nie powiem, żebym się ucieszyła.  Nawet wręcz przeciwnie. Przyzwyczaiłam się, że za płotem nie ma już tego szkodnika i w ogóle nikogo nie ma. Jest cicho i spokojnie. A Bożenka wcale dobrego zdania o córeczce a zwłaszcza o zięciu SNa nie miała, wręcz stwierdziła, że była żona SN kiedyś ich pognała, bo zięciumio jakieś lewe interesy robił, czy po prostu kradł.   No niezłe sąsiedztwo nam się zapowiada, z deszczu pod rynnę. Starałam się nie dramatyzować, ale różne myśli mi się kłębiły w głowie. Ciekawe co powie W. gdy się dowie. 

Bożenka ponownie przypomniała, że jest i czuwa i jak co potrzeba to mam dać znać

Pokręciłam się po domu i rozpaliłam w piecu, ponieważ RL straszyło spadkiem temperatury do 3-4 stopni. Uspokojona widokiem płomieni i emanującego ciepła poszłam spać, aby przywitać kolejny c.d. w lepszym humorze

2 komentarze:

  1. No, ten nawrot mieliśmy kiedyś od W. w formie sadzonki z przepowiednią na sukcesję terenu. I posadziłam go tuż przy tylnym wyjściu z domu, koło cisa, żeby mieć go na oku, bo u nas małe roślinki posadzone gdziekolwiek, znikają potem w trakcie sezonu w tej nacierającej dżungli. Rósł tak sobie, jakoś nie za bardzo przypadł mi do serca, a potem barwinek rzucił mu się na łeb i pochłonął pamięć po nim oraz wszelkie ślady istnienia. Jak zresztą wszystko inne na tej podcisowej rabacie. Cześć jego pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, współczuję potencjalnego sąsiedztwa. Ale mam wrażenie, że można uciekać i na koniec świata, a i tam spotkamy jakiegoś beznadziejnego, głupiego i złego człowieka. Sami mamy taką rodzinkę za miedzą. Chociaż prawda o nich wychodziła na jaw stopniowo. Ale nie ma co się przejmować... Tylko mam ochotę rząd żywotników od ich strony posadzić. 😆
    Daria

    OdpowiedzUsuń