niedziela, 22 maja 2022

I znowu przyszedł maj cz.III

To chyba będzie najkrótszy wpis w tej relacji, albowiem w dniu 1 maja czyli w święto pracy postanowiliśmy wypocząć fizycznie i psychicznie. Zatem po nakarmieniu czeredy, która żadnych świąt nie szanuje i woła żryć już od piątej rano wróciliśmy pod kołdry z książkami, gazetami etc.. 

Postanowiliśmy leżeć i korzystać ze święta ile się da, ale wreszcie głód nas wygonił z łóżka i postanowiliśmy sporządzić jakieś śniadanie. Oczywiście z solidnym dodatkiem podagrycznika i pokrzywy. 

Przypomniałam sobie o fladze państwowej i po jej odnalezieniu w mrówczanym, zatknęłam ją na werandzie. Sąsiedzi spod lasu też wywiesili swoją. 

Przy myciu garów okazało się, że coś tam jeszcze kapie w syfonie zlewowym, więc W, znów poprawił.

Jak wspomniałam, nie planowaliśmy żadnych prac, W. jedynie udał się poukładać drewno na stosikach przed oborą, część już wrzucił do obory jako przechowalni opału. Tym samym usunął ten stos, który zasłaniał irysy posadzone na rabatach podoborowych. 

Oto zestaw drwala. Zobaczycie go jeszcze na wirtualnym spacerze do stodoły, który wstawię w relacji z 3 maja.




Ja się szwendałam po ogrodzie, wyrywałam chwasty, które rzucały mi się najbardziej w oczy, ale tak bez przesady. Generalnie siedziałam, patrzyłam, wąchałam i słuchałam uwijających się ptaszysk. Niestety dudka w tym roku tylko było słychać, nie dojrzałam go ani razu. Ale inne dały się pooglądać.









Kilka kadrów z ogrodu








Popijałam sobie chłodne białe gruzińskie wino, czytałam książkę Dave'a Goulsona o dżungli w ogrodzie i w zasadzie odczuwałam coś w rodzaju szczęścia. 

W, nagle przypomniał sobie, że dziś inauguracja sezonu w lodziarni, zatem ogarnął się i pojechał. Ja popatrzyłam w kuchni na nowe szafki i uznałam, że czas je jakoś zagospodarować. Przeniosłam zatem wszystkie przyprawy, kawy, herbaty etc. nad blat roboczy, bo jakoś tak naturalnie mi wyszło, że skoro tu przyrządzane są potrawy oraz napoje ciepłe, to będzie wygodniej mieć to wszystko pod ręką. Wstawiłam tam też jakieś dzbanki do herbaty, kawiarki i tym podobne utensylia. Obejrzałam po raz któryś blat roboczy i ostatecznie postanowiłam, że kuchenka elektryczna i czajnik muszą znaleźć inne miejsce, na jakimś pomocniku, stoliczku, ponieważ zajmują za dużo miejsca. 



W. wrócił z Wisznic, w lodziarni podobno tłumy ludzi, no wiadomo, pierwsze lody w sezonie! Moja porcja przyjechała jak zwykle w pojemniczku z wafelkiem zapakowanym oddzielnie. 


Lody poszły do zamrażalnika chwilowo, ponieważ najpierw zjedliśmy obiad czyli świetną zupę jarzynową W. z fasolą.. Pokręciliśmy się jeszcze po podwórku, nakarmiliśmy koty dochodzące.

W. podzielał moje zdanie co do przeniesienia sprzętu elektrycznego w inne miejsce, typował jakiś stoliczek za piecem kuchennym, jednak w tym celu należałoby w to miejsce dociągnąć prąd. 

W. poza tym marudził, że stoły trzeba by zamienić, bo ten nowy będzie lepiej pasował pod oknem. No, w zasadzie czemu nie. Tak miało być pierwotnie, więc zabraliśmy stół i krzesła z części jadalnianej do części kuchennej, zamiotłam i zaczęłam woskować tę część podłogi. Płytki fajnie zmieniały kolor na głębszy i uzyskiwały lekki połysk. Zrobiłam ten fragment, gdzie miał stanąć stary stół kuchenny, przenieśliśmy go wraz z krzesłami. Przeniosłam się z woskowaniem na dalsze fragmenty podłogi, W. ustawiał nowe meble na miejscu. Radio grało, było całkiem ciepło.  Wreszcie wszystko było na miejscu, podłoga w całości naciągnięta woskiem, a ja jeszcze wytrzepałam wycieraczki w sieni i już. 



Reszta popołudnia to już tylko leniuchowanie przy winku i lekturze, czego wszystkim czytelnikom bloga  jak najczęściej życzę.   A teraz to już tylko czekamy czy c.d. jak zwykle n.





8 komentarzy:

  1. Zuziu, to jest zupełnie nie ten sam dom! Pięknie się to wszystko razem komponuje.
    /MaGorzatka/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podłoga w kuchni wygląda rewelacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Joasiu, my też jesteśmy zadowoleni z wyboru

      Usuń
  3. Świetne zdjęcia ptaków. Zwłaszcza z modraszką, którą tak lubię. Ciekawy ten żółto-biały kosaciec. I bardzo mi się podoba to drugie zdjęcie ze stosem drewna. Ma w sobie jednocześnie majową cudowną świeżość i taki spokój i bezpieczną pewność, pewnie o to skojarzenie z ciepłem w zimie chodzi. :) Kuchnię podziwiam niezmiennie.
    [Daria]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię taki amatorski birdwatching :) Modraszka sobie psie futero przywłaszczyła. Kosaciec nazywa się irys bucharski, bardzo fajny, wcześnie kwitnący w formie kęp. No teraz drewno nadaje status krezusa :) No bo po chrust chodzić nie trzeba! Jak to się szybko okazało, że te zapasy W. robił nie nadaremno...

      Usuń
  4. Witaj Zuziu! byłam i jestem tak po cichu podglądałam i radość czułam widząc że wszystko udało się. Jak zwykle podziwiam zdjęcia.
    Pozdrowienia dla W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Misiu kochana! Udało się, to prawda. Może nie wszystko tak jak chcieliśmy, no ale nie ma co narzekać. W. dziekuje, a my serdecznie pozdrawiamy Was!

      Usuń