niedziela, 10 stycznia 2021

Wiejski maraton świąteczno-noworoczny cz. III

 

Zanim nadszedł poranek, obudziła mnie galopada kotów. Galopada byłaby jeszcze do wytrzymania, ale na nieszczęście jeden z kotów wyczaił metalowy haczyk służący do zamykania drzwi od sypialni poprzez wetknięcie owego haczyka w takie metalowe kółeczko wmontowane w próg. No i stukał sobie tym haczykiem z różną częstotliwością, a mnie szlag trafiał, ale nie chciało mi się ruszać i gada pogonić. 
Potem udało mi się na szczęście zasnąć i w rezultacie wstałam o 7.00, usłyszałam że Wańka porykuje rozpaczliwie na zewnątrz. Wyjrzałam i okazało się, że krajobraz został lekko przypudrowany śniegiem.  Ubrałam się zatem szybko i zrobiłam kilka zdjęć, momentami nawet z bardzo ładnym światłem. Słońce było jednak kapryśne. 










Zauważyłam, że w wyniku wiatrów, które musiały hulać podczas naszej nieobecności zerwało kawał blachy z okapu na ścianie szczytowej. Okazało się, że blacha jest odzyskowa, bo na odwrocie...




Wróciłam i zajęłam się obrządzaniem zwierząt, po śniadaniu całe towarzystwo poszło na zewnątrz.

Ja natomiast posilona kawą zaczęłam zastanawiać się nad sposobem uruchomienia piekarnika w naszej kuchni. Należy zastosować bowiem taką kombinację otwartych i zamkniętych szybrów, aby ciepło z palącego się ognia trafiło tam gdzie trzeba.  Do tej pory jakoś na to nie mieliśmy czasu, ale W. planował upiec kawałek kaczki i do tego najleszy byłby własnie piekarnik. W piecu chlebowym nie chciało nam się palić.  
W. jakoś nie wierzył, że uda mi się rozwiązać zagadkę. Ja natomiast podeszłam do tego metodycznie i naukowo poniekąd, ponieważ wyciągnęłam książkę o budowie i funkcjonowaniu pieców podlaskich i tam poszukałam jakichś przydatnych informacji. No i dowiedziałam się, że piece dzieliły się na takie, co miały pod piekarnikiem własne palenisko, oraz na takie, które były jakby skrzynką wysuniętą w obudowę pieca i tę skrzynkę ogrzewał prąd gorącego powietrza z paleniska głównego pod płytą. My mamy nr 2.
Ponieważ mamy piec typu kanałowego, więc szybry kierują ciepło do różnych jego części w zależności od potrzeb.
Uznałam odkrywczo, że należy otworzyć szyber, który kieruje ciepło do tej części pieca, gdzie znajduje się piekarnik, przy czym nie do końca byłam pewna który to. Postanowiłam działać intuicyjnie i wysunęłam jeden co mi się wydawał prawdopodobny. Resztę zamknęłam. 
W. zainteresowany moimi poczynaniami wylazł z pieleszy przerywając lekturę taką oto:



Usiedliśmy w kuchni przy stole i w oczekiwaniu na drgnięcie wskazówki termometru, czytaliśmy sobie informacje o specyfice pracy lokalnych zdunów. Wynikało z nich, że tutejsza technologia stawiania pieców stała w zdecydowanej sprzeczności z wszelkimi regułami stosowanymi gdzie indziej. Ale okazywała się nad wyraz skuteczna. 

Dokładaliśmy do pieca, ja zajęłam się także doprowadzeniem do porządku gęsiarki, która była upaprana czymś dziwnym, chyba roztopionym plastikiem. Na szczęście udało się to usunąć, wyszorowałam porządnie całe naczynie wraz z pokrywą, co zawsze kosztuje mnie trochę wysiłku, bo to kawał żeliwa. 
Temperatura rosła jakoś opornie, W. coś tam kombinował jeszcze z ustawieniami szybrów, ale w sumie wyszło na moje. Ta część pieca nagrzała się solidnie, a wskazówka na dzwiczkach wskazywałą marne 80 stopni i za nic nie chciała pójść wyżej. W. wstawił gęsiarkę z zawartością i okazało się, że po pewnym czasie zaczęło tam wszystko solidnie bulgotać, więc może ten termometr jest lipny i nas okłamuje. 


Ciepło szło cały czas na ścianę boczną o dużej powierzchni i na płytę. W domu zrobiło się zatem gorąco jak w saunie.  Natomiast pierś z kaczki upiekła się wspaniale. Do kaczuszki otworzyliśmy wino gruzińskie.
Koty spały martwym bykiem



No i jakoś ten krótki dzień skończył się nie wiadomo kiedy. W RL nadawano audycję o romskich świętach. Wydało mi się to wszytsko straszliwie anachroniczne, te dziewczyny opowiadające o roli kobiety w rodzinie (musi umieć gotować i w ogóle dbać o męża. O tym co mąż musi jakoś nic nie było), o głębokim katolicyzmie, który jak to zwykle bywa, jest jakiś taki bezrozumny i fanatyczny.
No, ale każdy może posłuchać tej rozmowy Cygańskie Boze Narodzenie i wyrobić sobie własne zdanie.

Wyszłam opróżnić kuwetę kocią i zauważyłam, że niebo wypogodziło się i widać pięknie gwiazdy choć niestety Księżyc świecił bardzo jasno.  
Postanowiłam wywlec sprzęt fotograficzny i pocykać sobie, a co wyjdzie to wyjdzie.

No i tak to wyglądało.
Chata SN wyglądała nieco upiornie




Kościół świątecznie oświetlony




I pola przed domem


I jeszcze jedno ujęcie strasznego dworu, już po wyłączeniu latarni





W. trochę się denerwował, bo zniknęłam w ciemności i nie było mnie z półtorej godziny. Wpadałam tylko zmienić obiektyw i znów wychodziłam.
Na zewnątrz cisza i jak zwykle w tej ciszy rozległo się tuż koło mnie nagle gardłowe pochrząkiwanie. Gdy już mi przytomność wróciła, okazało się, że to Wańka przylazła za mną i mi tu pokasływała. Kochany piesek.
Wróciłam do domu, umyłam się i zagrzebałam się w kołdrę aby c.d. mógł już niedługo n.








9 komentarzy:

  1. Piękne niebo. Ludzie w miastach tracą bardzo dużo, że nie mogą oglądać gwiazd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, coraz mniej jest miejsc, gdzie tak pięknie świecą gwiazdy

      Usuń
  2. Och Zuziu, dziękuję za przypomnienie mi jak piękne jest nocne niebo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie chata SN w tym świetle wygląda jak z horroru :-) U nas dopiero po nowym roku solidnie sypnęło śniegiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i gospodarz też z horroru, na szczęście daleko :-)

      Usuń
  4. Po pierwsze haczyk - no, to z pewnością był Haczyk Zapewniający Intymność użytkownikom sypialni i broniący dostępu intruzom...
    Po drugie książka - też bym.
    Po trzecie rewers blachy - co za brewerie genetyczne!
    Po czwarte zdjęcia nieba rozgwieżdżonego - ach!
    /MaGorzatka/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia piękne, a to przed domem fantastyczne ...to niebo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem już czy bardziej podobały mi się zdjęcia dzienne czy te nocne. I jedne i drugie niesamowite. A na dokładkę te leniuchujące koty.
    Gratulacje za rozszyfrowanie działania pieca. Zjadłabym teraz taki pyszny kawałek kaczki.
    Niezłe odkryci - gdzież to mogła być pierwotne wykorzystane ta blacha? Następny problem do załatwienia? Dużo tej blachy zostało zerwane?
    Janina

    OdpowiedzUsuń