Święta, Święta i już po. Noc minęła niespokojnie, głównie przez jakieś głupie sny. Śniło mi się, że pojechaliśmy do domu w mieście, a tam wszystko pootwierane na oścież, dom jakis taki ciemny, obcy...W każdym razie nie wyspałam się za nadto.
Za oknem za to -2C i szron. Połaziłam z aparatem i w Albiczukowskim natknęłam się na śpiącą Wańkę na zmrożonej ziemi. Jak z tego wynika, ciepła buda nie jest potrzebna niektórym psom.
Obok Maszka na swoim terenie łowieckim. Ten kot tłucze gryzonie w ilościach hurtowych, niektóre oddawał Cześce jako dżentelmen, niektóre przynosił na ganek jako trofea.
No i takie tam
Wróciłam do domu, zjedliśmy śniadanie, a następnie leniłam się bez żadnych wyrzutów sumienia do południa z okładem słuchając Manniaka po Omacku w RNŚ. W. przygotowywał jakiś obiad zapiekankowy korzystając z odkrytego (przeze mnie) sposobu rozgrzewania piekarnika. Postanowiliśmy zjeść coś konkretnego a następnie udać się na spacer do lasu. Krótki, bo Zebas pewnie nie wytrzyma zbyt długo, a kubraka nie zabraliśmy.
We wsi cisza, czuć było wzmagający się wiatr, więc trzymaliśmy się lasu. Wzięłam ze sobą tylko kompakt w celu fotografowania ewentualnych ptaków, ale W. ex-post uświadomił mnie, że ptaków w wietrzny dzień raczej się nie widuje. No i rzeczywiście. Byłam zatem zmuszona do wykorzystania tego aparatu do robienia zdjęć poniekąd krajobrazowych, a niestety wychodzą mi one fatalnie. Jakies takie szare, płaskie. Kombinowanie z ustawieniami nie na wiele się zdało.
No ale przede wszystkim zdokumentowałam jedno ze śmietnisk w tymże lesie. Jesteśmy głęboko zbulwersowani tym, że tu ciągle śmiecie zamiast w pojemnikach lądują w lasach. W. czytał w pewnym tygodniku, że gmina Wisznice wiedzie prym jeśli chodzi o procent umów podpisanych na wywóz odpadów. Jedynie 28% gospodarstw domowych ma taką umowę. Wymyślono bowiem, że można podpisać oświadczenie, że się nie produkuje odpadów! Istny skandal! Takie oświadczenie to my możemy złożyć, jako że jesteśmy tu sporadycznie i śmieci zabieramy ze sobą. A cała reszta???
Poszliśmy jeszcze nad bagienko, gdzie niestety wypłoszyłem jakiegoś ptaka drapieżnego, zupełnie niewidocznego na tle szarości i burości.
Wracaliśmy po jakiejś godzinie i nad polami przed domem zobaczyliśmy jeszcze popisy lotnicze dwóch pilotów, którzy latają dość regularnie nad gminą, albowiem to lokalsi. Schodzili nisko nad polem, a potem podrywali się do lotu robiąc jakieś akrobacje. Księżyc wschodził.
Po powrocie wywaliłam jeszcze pościel do wietrzenia na ganek. Przy jej wnoszeniu do domu W. zahaczył i wywalił wiaderko z kapustą kiszoną stojące w sieni na podłogę, więc miałam jeszcze sporo sprzątania. Wycieraczka poszła na dwór, bo jednak sok z kapusty nadał jej specyficzny zapach. W. skruszony umył nawet podłogę w sieni.
Po wszystkim ułożyłam się na kanapie ze Siestą, a potem Piosennikiem w RNŚ, w międzyczasie sprzątając kuchnię i wskakując pod prysznic.
Późnym wieczorem zbierając koty z podwórka postanowiłam jeszcze wyjść z aparatem. W. tym razem poszedł ze mną. Wziął nawet Zebasa i to bez smyczy. Co prawda po 10 minutach musiał go schować pod kurtkę, bo wiał lodowaty wicher.
A potem, słuchając szumu wiatru postanowiliśmy oddalić się w kierunku c.d., który jak zwykle n.
Śmieci to istna plaga. Przydałaby się akcja "Sprzątanie świata".
OdpowiedzUsuńBiedna Wańka. Spanie na gołej ziemi.......
Joasiu, tu żadna akcja nie pomoże. Tym ludziom trzeba w głowach olej wymienić. A Wańka sama wybrała taki nocleg.
UsuńWańka jak nasz Buran... Ale przy takim futrze to nie dziwota :-)
OdpowiedzUsuńCo się nie spali w piecu to pewnie ląduje w lesie :-( My zawsze idąc w góry na spacer zabieramy ze sobą worki na śmieci i co się napatoczy jakaś butelka czy puszka to do wora z nią :-)
Magdo, no w domu zrobiło się chyba z 26 stopni, wieczorem wierzyliśmy z pół godziny, bo człowiek zasnąć nie mógł. Podejrzewam, że gdyby otworzyć drzwi do nieogrzewanych pomieszczeń, to po kilku dniach takiego grzania i tam temperatura byłaby znośna. A jakze, W. już namierzył jednego z sąsiadów jak palił śmieci za stodołą. Taka to nasza wieś ekologiczna.
UsuńPiękne te nocne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńU Was pewnie nocne niebo jeszcze piękniejsze.
UsuńCzy piękniejsze to nie wiem ale na pewno jest ciemniej i rzeczywiście gwiazdy widać wyraźnie. No, nie mamy wsi w okolicy to pewnie dlatego. Zapraszamy na sesje fotograficzne.:)
UsuńDom SN świetnie wygląda na tych Twoich fotkach, prawdziwy Dom Zły.
OdpowiedzUsuń/MaGorzatka/
O to to! Dom i mieszkaniec Zły (na razie wciąż na uchodźstwie)
Usuńło ludzie... straszysz domem SN.
OdpowiedzUsuńTo dla lepszego wczucia się w atmosferę miejsca :)
UsuńUśpiony ogród budzi tęsknotę za wiosną. Chciałoby się wejść w rabatki :-).
OdpowiedzUsuńWańka to twardzielka...widać alaskańskie pochodzenie :-)
Dorota
Dorotko, w rabatki i tak weszliśmy! Ale to już w kolejnych odcinkach :) Wańka nie cierpi ogrzewanych pomieszczeń, więc często noce spędzała na zewnątrz. Ale co ciekawe, w mieście tego nie robi nigdy!
UsuńU nas niestety niebo nie jest takie rozgwieżdżone. Za płotem latarnie uliczne a na południowym wschodzie łuna z Wrocławia.
OdpowiedzUsuńNie skomplementowałam jeszcze domu z piękną werandą, widzianego z Albiczukowskiego. Pasuje tam jak ulał.
Sąsiadka zza płota często pali czymś co daje całkiem czarny i zatykający piersi dym. Podejrzewamy, że to plastiki. Naradzaliśmy się już z córką, czy nie zrobić doniesienia na nią. Boimy się jednak, żeby nie zatruła nam czymś psów. Wredna kobieta. Kiedyś zapytałam ją co tak śmierdzi w spalinach z jej komina to oczywiście zarzekała się, że to nie żadne śmieci a ma trochę miału węglowego. Akurat. Pamiętam z dzieciństwa jak pachniał spalony miał.
Janina