czwartek, 26 października 2023

W sierpniowym upale cz.II

    Kolejnego dnia postanowiłam nie zrywać się wcześnie. Miałam zaplanowane koszenie, póki co trawa była mokra od rosy, więc i tak musiałam poczekać. Wolałam także uniknąć koszenia w upale, więc około 8.00 wytaszczyłam sprzęt ze schowka. Spróbowałam najpierw od strony stodoły, kosiarka dawał radę, miejscami trawa była jeszcze mokra, ale miękka, bez badyli. Temperatura wzrastała szybko, postanowiłam zatem skosić ile się da, zanim padnę na pysk, a moje kości zbieleją pod oborą. Albo zanim skończy się paliwo, którego resztki chlupotały w zbiorniku

W. wybierał się po sprawunki, więc zakomunikowałam, że trzeba też nalać do kanisterka. Poza tym okazało się, ze zapomniałam zapakować kartę pamięci do aparatu, więc W. zapowiedział, że rozejrzy się za możliwością kupna w Wisznicach. Póki co byłam skazana na focenie smartfonem. 

Skosiłam całą drogę od bramy do stodoły, wokół Ronda AWR i ścieżki w sadku na tyle na ile się dało. Tam trawa była najgęstsza i wciąż solidnie mokra. Kosiarka blokowała się i gasła. Aleję Bzów i okolice różanek zostawiłam na później. Póki co napiłam się wody i wjechałam na trawniczek przed werandą, gdzie musiałam lawirować wśród splątanych węży do podlewania. Na tym chwilowo zakończyłam działalność, weszłam pod prysznic oraz uprałam cały zestaw odzieży, który miałam na sobie.  

Klapnęłam na leżak przed werandą posilając się cebularzem. W. powrócił z zaopatrzeniem i z ogromnym apetytem na smażoną wątróbkę drobiową z cebulką. Ja chwilowo byłam najedzona. W. przystąpił do kucharzenia zamykając wszystkie okna i drzwi. jest bowiem zdania, że w czasie upału utrzymanie względnie niskiej temperatury w domu zależy od napływu gorącego powietrza z zewnątrz. Ja jestem zwolenniczką otwierania wszystkiego na przestrzał w celu wymuszenia ruchu powietrza. Na tym tle w sezonie letnim wybuchają miedzy nami cykliczne konflikty, w wyniku których każde z nas zostaje przy swoim. 

Przeczekaliśmy najgorętsze godziny dnia w domu. Po południu kontynuowałam koszenie, poniewaz paliwo zostało dostarczone. Wiatr się wzmagał, na niebie pojawiły się chmury, ale zasłyszane w RL prognozy nic o deszczach nie wspominały. Wykosiłam Aleję Bzów najszerzej jak się dało, no i cyknęłam kilka fotek telefonicznych.








W Wisznicach bowiem jedyne miejsce, gdzie ewentualnie można byłoby liczyć na kupno karty było zamknięte z powodu urlopowego wyjechania obsługi.  Na pocieszenie dostałam porcję lodów, które oczywiście zeżarłam. Chociaż jeden raz w sezonie mi się należy.

Popołudnie zamierzałam spędzić możliwie bezczynnie i w tym celu ulokowałam się na leżaku pod wisienką rosnącą przed werandą. Wtedy właśnie wkroczyła Bożenka z Emilką czyli synową oraz wnukami. Zebas na widok dzieciarni dostał szału, więc Emilka po krótkiej wymianie zdań zabrała nieletnich i poszła do siebie. Bożenka weszła do domu taszcząc wiadro z ogórkami oznajmiając, że to chyba już ostatnie w sezonie. Koper wysechł, więc nie przyniosła. Musimy sami się zaopatrzyć w elementy roślinne niezbędne do kiszenia. Odładowaliśmy sobie porcję do zrobienia małosolniaków. 

Bożenka zaktualizowała nam wiadomości, stwierdziła że mimo nabycia uprawnień emerytalnych jeszcze trzy miesiące zgodziła się popracować, potem Emilka przejmie po niej obowiązki po zakończeniu urlopu wychowawczego. Pogadaliśmy chwilę, Bożenka zapytała do kiedy zostajemy, pomachała nam i udała się do domu. 

Wieczór tymczasem zapadł, świerszcze rozpoczęły swój koncert. W tle huczał sprzęt rolniczy, albowiem właśnie trwały nieco opóźnione  żniwa. 



Telefon W. zadzwonił i poinformował głosem kogoś tam, że zamówione wiśnie do przetworów są już do odebrania. Pojechał zatem do pobliskich Polubicz, a po powrocie rozpoczął proces produkcyjny. Wiśnie są szczególnie poważanie przez W. ponieważ podobno działają łagodząco na objawy podagry. 

Ja już byłam znużona na tyle, że poszłam spać, choć w panującej temperaturze naprawdę nie było to łatwe. No ale c.d. przecież musiał n. 




4 komentarze:

  1. Zuzia, super że piszesz :-). Ogród wygląda pięknie, po prostu pięknie! Ale wszystko porosło. Rabata pod stodołą świetnie wygląda.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, super, że tu zaglądasz i czytasz! Porosło wszystko wspaniale, nawet już coraz mniej odchwaszczania :D Rabata pod stodoła to aktualna duma W.

      Usuń
  2. Taaak, rabata pod stodołą bardzo się rozrosła od naszego pobytu. A i szczeć bardzo dobrze tam wygląda.
    Daria

    OdpowiedzUsuń