środa, 17 maja 2023

Czy to już wiosna? cz.IV

 Niedzielne dzwony na rezurekcję rozpoczęły święta. My jednak postanowiliśmy nie wstawać, aż nas głód wygoni.  Dopiero około 9.00 stopniowo rozpoczęliśmy rozruch. Zaczęliśmy od obejrzenia mięs upieczonych dnia poprzedniego.  A nawet nocy. Okazało się, że boczek wyszedł wyborny. Śliwka faszerowana schabem też niezła, choć masakrycznie się kruszyła podczas krojenia. Nie zadbaliśmy tylko o wino, więc wygrzebałam jakieś resztki z zapasów w Mrówczanym. Nic godnego uwagi.


Za oknem pogoda niezgorsza, ale oczywiście nic rewolucyjnego nie zamierzaliśmy robić, żeby miejscowi nas nie obłożyli klątwą. Zresztą ja miałam jakiś upierdliwy katar, musiało mnie jakoś przewiać podczas prac polowych. Zatem śniadanko przebiegało leniwie, według schematu, który już znacie z opisów świąt spędzanych na wsi. Nie lubimy tego, co niektórzy wychwalają jako „dom pełen ludzi” czy „radosny gwar” a nade wszystko nie znosimy robienia tego i rozmawiania z tymi, których obecność jest nam co najwyżej  obojętna. Święta mogą być naprawdę cudowne bez całej tej bieganiny, mycia okiem choćby był mróz czy ulewa, napinki, gotowania zbędnych ilości jedzenia.


Kot tubylczy już czekał na śniadanie, więc dostał swoją porcję.  Ptaki darły się wiosennie, co zawsze napełnia mnie radością. Wypatrywałam jakichś powrotów z ciepłych krajów, ale nie trafiłam na żaden przelot. W radiu audycje okolicznościowe, przeplatane życzeniami. Opowieści o tradycjach wielkanocnych oczywiście naznaczonych guślarskimi wierzeniami. Bardzo fajna audycja o pisankach oraz zaproszenia do Muzeum Wsi Lubelskiej m.in. na …pokaz konnej  orki pługiem. Minęło jedno czy najwyżej dwa pokolenia i taka orka to już do obejrzenia wyłącznie w muzeum.  

Był także bardzo interesujący reportaż „Młodzi i tradycja” wskazujący, że młodzi ludzie także interesują się takimi egzotycznymi rzeczami jak gra na instrumentach tradycyjnych i wykonywanie repertuaru dalekiego od tego, co słychać na listach przebojów.  

U Bożenki ruch na podwórku, chyba całą rodzina zjechała. W rozmowach z Bożenką przewija się temat trojga dzieci, natomiast nasza niezdrową ciekawość wzbudzają losy najmłodszej, o której Bożenka nie wspomina ani słowem. W. snuł już domysły, że prawdopodobnie wybrała jakąś nieakceptowaną według tutejszych standardów drogę życia.

Wyszliśmy do ogrodu, niestety wszędzie walały się rozwiane przez wiatr badyle traw. No taki urok tych roślin. Zastanawiałam się co jeszcze dam radę posprzątać, ale nie planowałam nic konkretnego, poza tym za niecałe dwa tygodnie musiałam być w Białej Podlaskiej w sądzie służbowo, więc mieliśmy potem zostać na weekend na wsi.

Pod szczytem spichlerza widoczne były kolorowe pędy dereni, które miały już wkrótce ulec sekatorowi, ponieważ aby mieć ładne, dekoracyjne pędy w kolejnym roku, trzeba te starsze przycinać radykalnie. Chcieliśmy także, aby krzewy miały formę raczej pienną, czyli "na nodze"




Katar nasilił mi się znacznie, więc z aspiryną w kubku poszłam do łózka. W. natomiast zabrał się za przyrządzanie obiado-kolacji w postaci żurku i jakichś potraw towarzyszących. Po posiłku wymogłam na W. powieszenie karnisza, ponieważ jest to praca w domu, niewidoczna dla osób trzecich, więc można ją wykonać, bo jutro będzie szkoda czasu. W. uzbroił się zatem we wkrętarkę, dokonał precyzyjnych pomiarów. Ja w międzyczasie nawlekłam na pręt kółka z żabkami. Na zakończenie powiesiliśmy firankę i uznaliśmy, że pasuje idealnie. 



4 komentarze:

  1. Pomalutku odrabiam zaległości we wsiowym i zachwycam się nieustannie bo jak wiesz lubię takie klimaty. A dziś wpadła mi w oko przecudna firanka. Też miałam plan na coś w tym stylu w podkarpackich oknach ale zapału starczyło mi zaledwie na dwa małe okna kuchenne.
    Pozdrawiam wiosennie Wiesia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu, bardzo się cieszę, że tu zaglądasz i czytasz! Firanka to arcyrękodzieło koleżanki Małgosi MaGorzatki :) Ja jestem antytalent rękodzielniczy, więc darze ogromnym szacunkiem wszystkich, którzy takie rzeczy potrafią wyczarować. Buziaki!

      Usuń
  2. Tak jak Wiesia nadrabiam zaległości… cieszę się, że tyle się uzbierało bo umilam sobie dluuuugą autobusową podróż .. obawiam się tylko, że braknie mi lektury :) firanki w mym guście… podobne mam w Górkach… prawdziwa koniakowska robota ręczna- dobrze, że moja sąsiadka ma tak zdolną mamę bo mnie szydełko kłuje w oczy :) Pozdrawiam A.nia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, super że mogę Ci troszkę umilić czas. Lektura będzie uzupełniania, obiecuję systematyczność :) Firanka autorstwa prawdziwej mistrzyni rękodzieła dzierganego!

      Usuń